piątek, 25 maja 2012

Sewilla nigdy nie śpi


Ani nie odpoczywa od świętowania swoich tradycji. W zeszłą sobotę postanowiłam nareszcie wybrać się do miejskiej biblioteki, w poszukiwaniu materiałów, które mają mi zapewnić świetlaną przyszłość w roli pani magister. Cóż, kiedy to miasto utrudnia ci tego typu przedsięwzięcia na każdym kroku! Pedałuję co sil w nogach, posługując się nadludzką siłą woli omijam: kuszące zapachem mielonej właśnie kawy i grzankowanej właśnie tostady z pomidorem i oliwą kawiarnio-śniadaniarnie; wygodne ławeczki podgrzewane porannym, acz opalającym słońcem; zawsze otwarte butiki „Moda de Italia”, „Moda de Paris” prosto z Szanghaju... Lecz co mam zrobić, skoro dosłownie zagradza mi drogę procesja Cruces de Mayo (Majowe Krzyże)?? Tylko zatrzymać się i zdjęcia na potrzeby Bloga.




(dla lepszego odbioru proponuję założyć słuchawki):


                                   

Coś pięknego, co nie?

Majowe Krzyże to kolejna tradycja polegająca na procesji oraz okazji do spotkania sie ze znajomymi przy dowolnym napoju. Jej korzenie tkwią w uroczystości witania wiosny przez starożytnych Rzymian, kiedy to ozdabiano place i urządzano zabawy – następnie Kościół ją zaadaptował, w Złotym Wieku było to jedno z najważniejszych świat Andaluzji, po czym później przyćmiły je trochę Semana Santa y Feria de Abril.

W Cruces de Mayo biorą nieraz udział dzieci, w roli costaleros niosąc paso: tłumaczy to niesamowity widok, z jakim można się tu nieraz spotkać, czyli dzieci bawiące się w Semanę Santę (niosą coś na głowach poruszając się charakterystycznym, rytmicznie bujającym się na boki krokiem). Procesję taką zorganizować może nawet zwykła rodzina dla swoich pociech, jak to widać na poniższym nagraniu:



Obecnie natomiast realizuję obecną w mojej głowie wizję gorliwej dziennikarki freelance, która odrzucając towarzyskie pokusy, wypełnia swoje obowiązki opisywania obcej czytelnikom rzeczywistości w samotności i znoju.

A prawda jest taka, że nasza paczka udała się kolejno: na przygotowania, na zawsze do Madrytu i następnie do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej (tak, tak, Wojciech nas opuścił, rozpoczynając fazę pożegnań i rozjazdów w różne zakątki tego najpiękniejszego z możliwych światów) oraz wypełniać swe towarzyskie obowiązki, a jestem zbyt leniwa żeby przemieszczać się na drugi koniec miasta do dalszych znajomych (pozdrawiamy Trianę!). Wieczór taki piękny, udałam się więc do pobliskiego baru z mym przyjacielem Asusem 12,2-calowym wypełniać toposy. Siorbię więc claritę i próbuję dyskretnie ukryć pod stołem rozciągnięte na przeciwne krzesło bose stópki, zmęczone codziennym przemierzaniem długiej trasy do biura i z powrotem. 

Miasto o tej porze żyje pełnym życiem (masz rację Kate, to jest trochę inny świat). 



  Rowerzyści zajadle pedałują po oplatającym całą Sewillę carril bici (ścieżka rowerowa), odświętnie ubrani (=piątek wieczór) sevillanos powłóczyście spacerują wielopokoleniowymi grupami po pełnych petów i śmieci – w okolicy barów, czyli praktycznie wszędzie - chodnikach (kolejny uderzający zwyczaj – rzucanie pod siebie odpadków, coby zamiatacze mieli pracę, o którą tak tu trudno), udając się w stronę baru, oczywiście.

Wielopoziomowość budowanych przeze mnie zdań budzi trwogę.


A my czasem udajemy się jeszcze na dach domu dziewczyn, na którym Ismarta nigdy nie potrafi powstrzymać okrzyku zachwytu nad Sewillą widzianą z ósmego piętra.




A jutro podróż do Afryki w celu odwiedzenia mych najdłuższych stażem hiszpańskich znajomych, z której obiecuję zdać sprawę, jeśli przeżyję - traumatyczną w mych wspomnieniach podróż promem przez Cieśninę Gibraltarską.

5 komentarzy:

  1. Super filmik z tymi dziećmi idącymi procesją! Haha :)Czekamy na reportaż z Afryki ^^ !

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tam, oj tam - wielopoziomowość jest ciekawa! A droga do zdobycia tytułu magistra zawsze usłana jest wieloma przeszkodami i o wiele bardziej fascynującymi atrakcjami niż odwiedzanie biblioteki, ale ja w CIebie wierzę! Dasz rade!

    OdpowiedzUsuń
  3. to swietnie ze Ty w to wierzysz, bo ja nie bardzo:) a moze oprocz tego chcesz NAPISAC?

    OdpowiedzUsuń
  4. a nie, nie, nie - ja już jedną napisałam, jeden tytuł mam - tyle mi wystarczy!
    Czy kupiłaś już bilet? wiesz kiedy będziesz w Polsce? Daj znać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A wiec....juz 19 czerwca mam byc w Gdansku - o ile wstrzymacie sie z mrozacymi moja goraca krew w zylach informacjami, jak to zimno jest w PL!

    OdpowiedzUsuń