sobota, 31 marca 2012

Wielki Tydzień czas zacząć


Semana Santa bucha juz i dmucha z wszelkich stron.


Przede wszystkim, ustawione już i gotowe do wyjścia pasos w kościołach:




Najazd huzarów


W ubiegły weekend przybyli Mr.&Mrs. Wallace, skuszeni opisywanymi na blogu sewilskimi urokami.

Z tej okazji zamówiłam kwitnienie kwiatu pomarańczy (azahar, opiewany przez hiszpańskich poetów - i słusznie, bo pachnie nieziemsko!):

Prawda, że z Sewillą im do twarzy?


piątek, 30 marca 2012

Juz wkrotce...

Troche ostatnio zaniedbalam bloga, wybaczcie - obiecuje dzis wieczorem jakiegos porzadniejszego posta!
A Wy – zostawiajcie jakies slady swojej obecnosci, bo jak narazie, poza chlubnymi wyjatkami, jestescie dla mnie tylko anonimowa masa w postaci statystyk wejsc na strone. Pytania, watpliwosci, propozycje co mam opisac, zlosliwe komentarze – zachecam!

czwartek, 29 marca 2012

29-M

Dzis strajk generalny w kraju.
Hiszpanie maja dosc wszystkiego, i maja wrazenie, ze (wladze) chca „Skonczyc z wszystkim, z prawami pracownika i obywatela” (takie jest haslo strajku, widoczne na plakatach i czerwonych ulotkach). Cos a la nasze polskie „nie bedzie alkoholu, nie bedzie narkotykow. Nic nie bedzie” – tylko to byla chyba obietnica wyborcza?

Niestety, moja firma nie zamknela z tej okazji swoich podwojow, by bronic sprawy spolecznej. Za to metro jezdzi „z minimalna czestotliwoscia”, czyli co 20 minut. Gdy wychodzilam do pracy na 10, Fede smacznie sobie spala (wczoraj wrocilysmy o wpol do drugiej do domu, bo po lit.poszlysmy zobaczyc jak ida prace tworzenia ikon w tutejszych salkach o nowej estetyce, wielka szkoda, bo okazalo sie ze gdybysmy przyszly dzien wczesniej, moglybysmy jeszcze zostawic tam swoj slad, nakladajac pierwsze warstwy farby. Zdecydowanie Jan Franciszek powinien tu teraz byc!) - nikt nie idzie na uniwerek skoro cialo pedagogiczne raczej sie nie pojawi. Smieci tez dzis nie wywoza, wieksze supermarkety zamkniete, samoloty nie lataja po hiszpanskim niebie, nawet slonce nie kwapi sie z wyhynieciem.


Natomiast nasza Hiszpanka, a jakże, na okazję strajku przebrała się w inną kieckę:





środa, 21 marca 2012

Próbka flamingo

W zeszłośrodową noc poszłyśmy z Fede zobaczyć, jak tańczy 20-letni nauczyciel Anielli.

Mniej więcej tak:


To się chyba nazywa "wyssać z coś z mlekiem matki".





wtorek, 20 marca 2012

Partyzantka


Na moich praktykach robi sie coraz bardziej praktykancko. Co prawda, nie mialam jeszcze okazji zrobic nikomu kawy, ale to z pewnoscia dlatego, ze kawe kupuja wszyscy w barze na dole (€1,1, prawdziwy srodziemnomorski, kawowy raj).

Natomiast bajka o Kopciuszku w miare funkcjonuje: dochodze do perfekcji jesli chodzi o oddzielanie brudnego (=zapisanego z obu stron) od czystego (=zapisanego z jednej strony , a wiec nadajacego sie do ponownego uzycia) papieru, a takze wyciaganie zszywek specjalnym wyciagazszywkiem. Niestety, Kopciuszek mial przynajmniej scisle okreslony limit czasowy (12 w nocy), natomiast w moim przypadku nieskonczenie sprawy zszywkowej oznacza pozostanie dluzej w biurze.

Niestety, moja zanikajaca produktywnosc sklania mnie do czarnych mysli nad ogolna marnoscia tego zywota.

Oglaszam zatem konkurs na satysfakcjonujace, a jednoczesnie jak najmniej podejrzane czynnosci, ktore moge wykonywac na mojej niemieckiej wyspie. Krotki opis topografii wnetrza: siedze przy duzym, polaczonym, 6-osobowym biurku, tylem do wejscia (niedobrze), tylem do korytarza po ktorym wszyscy wciaz przechodza (zle), za plecami majac szklo oddzielajace mnie od dwoch szefow (bardzo zle). Warunki stanowia wiec nie lada wyzwanie.  

Poki co na liscie znajduja sie:

- pisanie bloga/maili w biurowym Outlooku
- sprawne przeszukiwanie internetu w pogoni za: przepisami na jutrzejszy obiad, lotami Polska-Hiszpania i vice versa, ciekawymi artykulami ze strony BBC (to jest wlasnie duzy kop, ktory zaaplikowaly mi te praktyki: mocne postanowienie odkurzenia jezyka angielskiego) etc.
- rzucanie co jakis czas okiem za okno, na osiedle jednakowych szeregowcow – nieciekawe, ale przynajmniej slonce, powietrze i wolnosc
- jedzenie drugiego sniadania, zwykle ok.11, jasny punkt w szarosci porankow
- wyjscie do toalety, ale nie czesciej niz potrzeba, jestem jednak w glebi serca uczciwa praktykantka

Chce w tym momencie uprzedzic moich przyszlych pracodawcow, ktorzy zaczytuja sie w tym, badz co badz publicznym i dostepnym dla wszystkich blogu, iz nie jest to moj codzienny i ulubiony styl pracy, ale raczej proba przetrwania w trudnych, sklaniajacych do szalenstwa warunkach braku zajecia. Dzis z rana np. wyslalam wszystkim z dzialu informacje, ze jestem chetna do pomocy, ale poki co nie bylo specjalnego odzewu. Oczywiscie, sa tez dni, kiedy wykonuje bardzo istotne i potrzebne zadania (m.in.wyszukanie kontaktu do departamentu eventow CIA; wystosowanie uroczystych przeprosin to whom it may concern w zwiazku z nadchodzacym – juz 30 marca! -  strajkem generalnym w Hiszpanii; consulting z polska sekcja futbolowa w sprawie rozgrywek Euro 2012– tak, tak, juz zalatwione, Hiszpania bedzie grala w Gdansku itd., itp.).

poniedziałek, 12 marca 2012

“Pachnie Wielkim Tygodniem!”



- slysze nagle. Carmen, moja sasiadka-graficzka (jedyna Hiszpanka na jak to ostatnio trafnie okreslila wesola Hannah , Niemka - niemieckiej wyspie, przy ktorej siedze), podnosi sie ze swojego obrotowego krzeselka i weszy. Po chwili i do nas dociera zapach Wielkiego Tygodnia – widocznie ktos z dolnego pietra zapalil kadzidlo, ktore sprzedaja tutaj na ulicach w ilosciach hurtowych i w przeroznych odmianach.

I jako ze rozpoczynamy tydzien kolejna porcja praktykanckiej bezczynnosci, zeby nie proznowac (jak uczyl nasz drogi L.J. Kern: nie siedz bezczynnie mala dziewczynko, nic nie zwojujesz niewinna minka), stworzmy kolejny krotki reportaz dla zacnych Gosci bloga.

Autorka ma to niebywale szczescie odbywania praktyki akurat w okresie dwoch najwiekszych, slynnych sewilskich swiat: po pierwsze, Semana Santa, czyli Wielki Tydzien, i po drugie Feria de Abril, czyli Kwietniowa Feria. Tradycja obu tych swiat jest bardzo dluga i rozbudowana, postaram sie przedstawic ja tutaj choc w ogolnych zarysach.

Zacznijmy wiec od Semany. Jej osia sa procesje, ktore trwaja od Niedzieli Palmowej przez caly Wielki Tydzien; jest ich bardzo wiele i kazda ma swoja wyznaczona trase – z wlasnego kosciola do katedry i z powrotem. Organizacja takiej procesji zajmuje sie cofradía, czyli bractwo; przynalezenie don oznacza wrecz pewien prestiz. W procesji niesie sie paso, czyli wielki podest, na ktorym umieszczona jest figura Chrystusa lub Maryi tudziez cala scena biblijna. Nad figura wznosi sie ogromny baldachim

- taki na przykład, przy czym to jest jego góra, której przecież nie widać, no chyba że z lotu ptaka - 





 i wszystko to jest bardzo bogato zdobione, zlote lub pozlacane, wykonczone misternymi koronkami i pulchnymi aniolkami. Ta wyjatkowa ilosc i jakosc przeklada sie rowniez na wage calej konstrukcji: kazde paso niesie min. 20 costaleros = noszących paso mezczyzn. Za zaszczyt niesienia na swych barkach do 100 kg paso (waza one kilka ton!) trzeba zwykle slono zaplacic,mozna rzec, niewazka to tradycja! Proby noszenia paso rozpoczynaja sie kilka miesiecy przed Wielkim Tygodniem – ekipa musi byc dobrze zgrana, zeby potem sterowac cala konstrukcja na waskich uliczkach Sewilli: podobno jedna z procesji, niosaca Maryje-patronke marynarzy, po przejsciu przez rzeke odwraca sie ponownie w strone wody – i to odwrocenie trwa prawie godzine!



sobota, 10 marca 2012

Mały wyciąg pogodowy

Tak to wyglądało parę dni temu:


To, czego do końca nie mogłam zrozumieć to nagłówek "Plantale cara al mal tiempo", czyli coś w stylu "Zmierz się z brzydką pogodą" - czyżby ludzka, a raczej hiszpańska niewdzięczność była tak gigantyczna? Miejmy nadzieję, że to po prostu standardowy tytuł kolumny.
Chociaż doprawdy nie wiem, skąd redaktorom przyszło do głowy akurat takie sformułowanie.

poniedziałek, 5 marca 2012

Z południowych przemyśleń

Tym razem bedzie bez polskich znakow – jestem wlasnie w biurze i moje znudzenie tutaj osiagnelo dzis swe szczyty, nie mam nic do roboty od paru ladnych godzin, wobec czego ten straszny poniedzialek trwa juz cala wiecznosc. Do pisania przebiegle uzywam programu Outlook, na ktorym pracujemy, nawet zademonstruje jaka mam tutaj profesjonalna stopke: 

(ocenzurowano:)

 Profesjonalizm bucha i dmucha, niestety nie ma to odbicia w moich niewolniczych zadaniach. Wlasnie byla chwila rozrywki, bo Niemiec z lewej, ktoremu zaoferowalam swoja pomocna dlon, zaproponowal mi poszukanie dla niego pustego kartonu. Ha! Podolalam. Przeszukawszy dyskretnie biuro i nie znalazlszy pustego kartonu, za rada kolegi z departamentu grafiki udalam sie ekspresowa winda na parter, aby zasiegnac kartonu na recepcji. Odpowiedziawszy (troche imieslowow dobrze zrobi temu wyplutemu z polskich znakow postowi) portierowi na pytanie, czy ma byc z trupem w srodku, czy tez nie, udalam sie za nim do magazynku pelnego roznej masci i wielkosci kartonow. Tam odnalazlam wlasciwy, potrzebny memu wspolpracownikowi karton, wobec czego moglam z poczuciem spelnienia wjechac winda z powrotem na 4.pietro, w trakcie drogi gapiac sie bezmyslnie na swoje wciaz jeszcze blade odbicie w lustrze. Zatem, misja skonczona, zadanie wypelnione. Zastanawiam sie teraz tylko: jak to sobie wpisac w CV?? Z pewnoscia doswiadczenie w dziedzinie „zaopatrzenia” przyda sie w pracy dla naszego Kola Tlumaczeniowego, gdzie pelnie zaszczytna funkcje Zaopatrzeniowca. Biorac pod uwage spory procent podrozy winda, podniosly sie moje kwalifikacje do pracy w branzy logistyki i spedycji. Jesli chodzi o grzebanie w kartonach, z pewnoscia bede cennym nabytkiem dla jednego z przodujacych na rynku wydawnictw. Moze na tym skoncze, bo nie chce przygnebiac innych mlodych ludzi, ktorzy byc moze nie mieli takiej szansy jak ja na zdobycie zawodowej praktyki.

czwartek, 1 marca 2012

Poznaj z nami Sewillę!

A teraz krótki reportaż miastoznawczy.

Quien no ha visto Sevilla, no ha visto maravilla - mówią Hiszpanie, i mają rację - nie zobaczyć Sewilli to nie  zobaczyć istnego cudu.
Chociażby, kobiety.

Przed (a raczej pod) nami typowa Andaluzyjka:

Zawsze zadbana, dobrze ubrana i lekko blada.


Nic dziwnego, skoro dbają o to od najmłodszych lat!