Na moich praktykach robi sie coraz bardziej praktykancko. Co prawda, nie mialam jeszcze okazji zrobic nikomu kawy, ale to z pewnoscia dlatego, ze kawe kupuja wszyscy w barze na dole (€1,1, prawdziwy srodziemnomorski, kawowy raj).
Natomiast bajka o Kopciuszku w miare funkcjonuje: dochodze do perfekcji jesli chodzi o oddzielanie brudnego (=zapisanego z obu stron) od czystego (=zapisanego z jednej strony , a wiec nadajacego sie do ponownego uzycia) papieru, a takze wyciaganie zszywek specjalnym wyciagazszywkiem. Niestety, Kopciuszek mial przynajmniej scisle okreslony limit czasowy (12 w nocy), natomiast w moim przypadku nieskonczenie sprawy zszywkowej oznacza pozostanie dluzej w biurze.
Niestety, moja zanikajaca produktywnosc sklania mnie do czarnych mysli nad ogolna marnoscia tego zywota.
Oglaszam zatem konkurs na satysfakcjonujace, a jednoczesnie jak najmniej podejrzane czynnosci, ktore moge wykonywac na mojej niemieckiej wyspie. Krotki opis topografii wnetrza: siedze przy duzym, polaczonym, 6-osobowym biurku, tylem do wejscia (niedobrze), tylem do korytarza po ktorym wszyscy wciaz przechodza (zle), za plecami majac szklo oddzielajace mnie od dwoch szefow (bardzo zle). Warunki stanowia wiec nie lada wyzwanie.
Poki co na liscie znajduja sie:
- pisanie bloga/maili w biurowym Outlooku
- sprawne przeszukiwanie internetu w pogoni za: przepisami na jutrzejszy obiad, lotami Polska-Hiszpania i vice versa, ciekawymi artykulami ze strony BBC (to jest wlasnie duzy kop, ktory zaaplikowaly mi te praktyki: mocne postanowienie odkurzenia jezyka angielskiego) etc.
- rzucanie co jakis czas okiem za okno, na osiedle jednakowych szeregowcow – nieciekawe, ale przynajmniej slonce, powietrze i wolnosc
- jedzenie drugiego sniadania, zwykle ok.11, jasny punkt w szarosci porankow
- wyjscie do toalety, ale nie czesciej niz potrzeba, jestem jednak w glebi serca uczciwa praktykantka
Chce w tym momencie uprzedzic moich przyszlych pracodawcow, ktorzy zaczytuja sie w tym, badz co badz publicznym i dostepnym dla wszystkich blogu, iz nie jest to moj codzienny i ulubiony styl pracy, ale raczej proba przetrwania w trudnych, sklaniajacych do szalenstwa warunkach braku zajecia. Dzis z rana np. wyslalam wszystkim z dzialu informacje, ze jestem chetna do pomocy, ale poki co nie bylo specjalnego odzewu. Oczywiscie, sa tez dni, kiedy wykonuje bardzo istotne i potrzebne zadania (m.in.wyszukanie kontaktu do departamentu eventow CIA; wystosowanie uroczystych przeprosin to whom it may concern w zwiazku z nadchodzacym – juz 30 marca! - strajkem generalnym w Hiszpanii; consulting z polska sekcja futbolowa w sprawie rozgrywek Euro 2012– tak, tak, juz zalatwione, Hiszpania bedzie grala w Gdansku itd., itp.).