czwartek, 31 maja 2012

A tymczasem w Sewilli


- strajk szkolnictwa: na Uniwersytecie dwu- czy nawet trzytygodniowy brak zajęć. Niby łał i hurra, ale koniec końców utrudnienie: trzeba będzie zdawać egzaminy później, samemu się do nich przygotowywać... Powody: podwyższenie i tak juz wysokich opłat za studia. Współczująco kiwam głową, zachowując dla siebie bulwersującą prawdę, że w moim kraju można studiować za darmo (odwrotna sytuacja: rodziny wielodzietne, czyli 3+, które tu wszędzie maja b. duże zniżki, dofinansowania i stypendia).
"Studia to prawo, nie przywilej"

wtorek, 29 maja 2012

Polska-Hiszpania-Afryka-Pol-ska!* (Ceuta)

*tribute to Big Cyc

Zgodnie z zapowiedziami, w sobotę wybrałam się z wizytą do jednego z dwóch hiszpańskich miast leżących na kontynencie afrykańskim, Ceuty. 


Ceuta jest półwyspem, ze wszystkich stron otoczonym morzem:

Jest też szczęśliwą posiadaczką klimatu idealnego, czyli ciepło chłodzone lekką morską bryzą (po raz kolejny zapach morza przypomniał mi o mojej szantowej tożsamości).

piątek, 25 maja 2012

Sewilla nigdy nie śpi


Ani nie odpoczywa od świętowania swoich tradycji. W zeszłą sobotę postanowiłam nareszcie wybrać się do miejskiej biblioteki, w poszukiwaniu materiałów, które mają mi zapewnić świetlaną przyszłość w roli pani magister. Cóż, kiedy to miasto utrudnia ci tego typu przedsięwzięcia na każdym kroku! Pedałuję co sil w nogach, posługując się nadludzką siłą woli omijam: kuszące zapachem mielonej właśnie kawy i grzankowanej właśnie tostady z pomidorem i oliwą kawiarnio-śniadaniarnie; wygodne ławeczki podgrzewane porannym, acz opalającym słońcem; zawsze otwarte butiki „Moda de Italia”, „Moda de Paris” prosto z Szanghaju... Lecz co mam zrobić, skoro dosłownie zagradza mi drogę procesja Cruces de Mayo (Majowe Krzyże)?? Tylko zatrzymać się i zdjęcia na potrzeby Bloga.



sobota, 19 maja 2012

Mi casa es tu casa*

*a w Stanach, jak to z żalem stwierdził Wojtek, któremu bardzo podoba się się hiszpańska towarzyskość, my home is MY home!  

Gościnność to piękna cnota. Mój pobyt tutaj wiele mnie nauczył w tej kwestii, bo jestem tutaj prawie zawsze w pozycji gościa. Pozwolę sobie przy tej okazji na zwięzły apel: troszczcie się sie o przybyszów! 

Istnieją dwie główne kategorii ludzi gościnnych:
1. gościnni pozostawiający potencjalnym gościom inicjatywę: „wpadajcie, kiedy tylko chcecie”, „musisz kiedyś przyjść na kolację, zadzwoń do mnie kiedy ci pasuje”
2.gościnni wychodzący z inicjatywą: „jadę na Ferię do mojego miasteczka, zabierasz się? Mamy wolne łóżka, mowię serio!”

Jako, że David de Osuna (czyli z Osuny; wśród sewilskich znajomych to jego oficjalny przydomek) należy do tej drugiej kategorii, bez wahania poprosiłam o 2-dniowy urlop. Szefowa przeciwnie, miała w tej kwestii parę wahań, dlatego dostałam w końcu wolne na czwartek. Zawsze coś!


czwartek, 10 maja 2012

Wstawić do piekarnika na 9 godzin


Podczas długiego majowego weekendu, kiedy Wy smażyliście się w ogródkach warzywnych i piwnych w wiosennym słoneczku, tutaj było szaro, buro i deszczowo. Np. kiedy wracałyśmy raz z Ferii w cygańskich kieckach, musiałyśmy schować się w najbliższej pizzerii, bo po ulewie na modłę biblijnego potopu dopadł nas...grad.

Tymczasem od poniedziałku zaczął się piekielny piekarnik, przypominając, ze znajdujemy sie w najgorętszym punkcie Europy, cieszącym się (złą) sławą bezlitosnego słońca. Tak, tak, tubylcy od zawsze próbują mnie nastraszyć, twierdząc ze nie przeżyje, zwiędnę, rozpuszczę się, szczęście dla mnie, że w lipcu i sierpniu mnie tu nie będzie, bo nie wiem, co znaczy sewilski upal. Ja natomiast, jako zatwardziała wojowniczka sprawy Przesuńmy Polskę O Kilka Równoleżników W Dół Sp. Z.o.o. (departament To-niesprawiedliwe-że-oni-mają-te-same-problemy-a-o-tyle-cieplej), śmiejąc sie perliście odpowiadałam w afekcie „Kocham gorąco! Bez słońca marnieję, żyć mi się odechciewa! To niesprawiedliwe, że macie te same problemy...” itd., itp.

(nagłówek "Zmierz się z brzydką pogodą" wciąż figuruje) 

wtorek, 8 maja 2012

Morski wilk niczego się nie lęka! (Kadyks)


Jako, że niestety Hiszpanom nie przyszło do głowy, żeby uchwalać Konstytucję 3 Maja – albo chociaż Czwartego, por favor! – nasz (ludzi pracy) długi weekend trwał tylko wtorek.

Wykorzystaliśmy go więc na wycieczkę do Kadyksu – czyli białego miasta nad morzem. O, tu:


Upewniłam się dzięki temu wyjazdowi, że jestem 100% dziewczyną morza - jak poczułam ten zapach, wstąpiło we mnie życie!

czwartek, 3 maja 2012

O mały włos Moskwa


Kilka dni temu przychodze do pracy i znajduje na biurku karteczke: "Marta, zglos sie do mnie jak przyjdziesz do biura. PS Ty rozumiesz cos po rosyjsku?"