czwartek, 5 kwietnia 2012

A jednak: Semana Santa odsłona 1

A jednak widziałam sewilski Tydzień. "Widziałam" to zresztą mało powiedziane - w tym momencie warto wręcz zacytować polskiego barda, bo Semanę "widać, słychać i czuć".

Pomimo: prognoz, że będzie padać; ponurych zapewnień sewilczyków, że będzie padać; mojej pesymistycznej pewności, że będzie padać, opartej na polskim wieloletnim doświadczeniu, że jak rano niebo wygląda jak gruba, mokra pierzyna szarej waty, słońca nie będzie; i w końcu pomimo deszczu samego w sobie - pasos wyszły. 

Zerwałyśmy się więc w niedzielno-palmowy poranek - niebo zapowiadało się marnie. Czuć było w powietrzu, jak umysły i dusze sevillanos - nawet tych pogrążonych jeszcze we śnie - skoncentrowane są na pytaniu "Czy będzie dzisiaj padać?". Zapowiadana procesja z palmami nie odbyła się, oczywiście z obawy przed czyhającym deszczem. 

Ale palmy otrzymano.



Tutaj paso z naszej parafii, Madonna:

Niestety, zdjęcia które tu zamieszczam, ani nawet (straszliwej jakości) filmiki nie oddadzą klimatu Sewilli podczas Wielkiego Tygodnia. Wszyscy, naprawdę wszyscy wydają się być ogarnięci zbiorowym szaleństwem. Nawet na co dzień sevillanos ubierają się dużo bardziej elegancko niż my-Polacy. Natomiast Niedziela Palmowa to już elegancja i fiu-fiu i och i ach, nie ma na ulicy faceta bez garnituru i krawatu czy nieodpicowanej do granic swych możliwości babeczki.



Cały świat wyszedł więc na ulicę, żeby oczekiwać na to, co się będzie działo z pogodą. Mimo, że teoretycznie jest przygotowany grafik (patrz: wcześniejszy post o Semanie), przez niepewność co do deszczu decyzjęo wyjściu paso podejmuje się nagle, i natychmiast potem wprowadza w czyn. Tradycyjnym kanałem, przez który można dowiedzieć się, "czy wyjdzie, czy nie wyjdzie" (paso z kościoła) jest radio. Dlatego co chwila widzi się ludzi idących z słuchawkami na uszach - zaczepienie ich z pytaniem, "I co, wiadomo coś, któraś wychodzi?" jest jednym ze sposobów zasięgnięcia wieści. Zresztą, wystarczy po prostu słuchać rozmów ludzi, bo wszyscy mówią tylko o tym ("Widziałem Estrellę, wyszła, przepiękna!", "Jesteśmy przy Salvadorze, ale chcemy zobaczyć La Amargura, możemy się umówić przy kiosku"). Dla nowoczesnych, używających Iphonów i innych Aj ludzi stworzono natomiast specjalną aplikację dot. Semany, dzięki której można śledzić na bieżąco, gdzie znajduje się która procesja, poznać historię hermandades itd.

Tak to wygląda: 


Jako, że przez całą niedzielę sytuacja była niepewna, krążyłyśmy przez cały dzień między domem a miastem.
W domu włączałyśmy radio i słuchałyśmy niepowtarzalnych rozmów członków hermandades (bractw), którzy decydują, czy wychodzi. Decyzja jest poważna -  paso jest cenne, kosztowne i drogie, a deszcz jest śmiertelnym wrogiem materiałów, z jakich jest zrobione. Natomiast NIEwyjście oznacza straszliwą tragedię - dla mieszkańców i turystów (zwłaszcza tych, którzy wracają do swojego kraju już we wtorek nad ranem), ale przede wszystkim dla członków bractw, którzy przez cały rok przygotowują się do Semany.

U nas jak się dobrze zachmurzy, to tak już zostaje na długi lub dłuższy czas - w Sewilli byłam zdziwiona, że zza czegoś co wyglądało na chmury parodniowodeszczowe, nagle wychylało się piękne, intensywne słońce. Ale nawet, jeśli w tym momencie świeci, hermandades muszą brać uwagę ok.4-5 godzin, które trwa przejście procesji po mieście.

Członkowie orkiestry czekający na rozwój wydarzeń:

Plaza del Salvador (Plac Zbawiciela) - z tego kościoła wychodzi przepiękna procesja tzw. Borriquita (Jezus na osiołku), w której idą dzieci jako nazarenos:

tutaj widzimy małą próbkę tego, co się działo na ulicach (do późnych godzin nocnych):

Niestety, jako że do 18 ryzyko deszczu było spore (i faktycznie spadł on kilka razy), pięć z dziewięciu pasos nie wyszło. Borriquita wyszła w końcu z El Amor, które jest w tym samym kościele, ale o 21 i dzieci już nie dotrwały. Udało nam się jednak złapać kilku małych nazarenos na ulicy:




Pierwszą odważną, która zdecydowała się wyjść, była nasza parafia - San Roque, z ponad godzinnym opóźnieniem (dłużej niż 2 godziny nie mogą się opóźnić, bo każda procesja przechodzi przez tzw. recorrido oficial, czyli oficjalną trasę - gdzie normalni śmiertelnicy, którzy nie mają wykupionych oficjalnych krzesełek, nie wejdą- więc wszystko musi być dograne, żeby się nie pozderzały). Zwykle hermandades mają dwa pasos - postać Jezusa lub jakąś scenę z Ewangelii i Madonnę. Tutaj widzimy (mniej więcej) wyjście NASZEJ (bo każdy ma SWOJĄ, która jest piękniejsza i lepsza niż inne) Madonny:

cdn.:)

1 komentarz: