wtorek, 19 czerwca 2012

Powrócimy wierni!


Cztery intensywne miesiące odeszły bezpowrotnie, pożegnano mnie godnie i kilkakrotnie (i we łzach) -








i trzeba było spakować dwie walizki + zostawić jeden 7-kilogramowy karton do wysyłki, wykonać każdą codzienną czynność bolejąc nad jej schyłkowym charakterem i stawić się o 4:45 nad ranem pod blokiem, gdyż znalazł się wyjątkowo hojny sewilijczyk, który zaoferował się powieźć mnie&walizy na lotnisko o tej nieludzkiej porze. 


W ten sposób znalazłam się na obecnej holenderskiej, lotniskowej ławeczce:

gdzie zażywam promieni tego, co jest tym samym słońcem, choć nie pojmuję, czemu nie może grzać wszędzie równomiernie (na nowo odkrywam sens ubrań z rękawkami. Długimi, jak najdłuższymi, ocieplanymi rękawkami).

Czas minął za szybko, a Sewilla uzależnia.  



I pisanie bloga też! Dlatego, jeśli zauważę minimalne zainteresowanie (a wiedzcie, że widzę czy ktoś tu zagląda i nawet z jakiego jest kraju!), jest szansa, że dowiecie się czegoś o dalszych przygodach Ismarty w innych, zapewne mniej słonecznych choć któż to wie, miastach.



Choć do Sewilli wrócimy, tak lub tak!

1 komentarz: