sobota, 8 grudnia 2012

Szczytne cele i hand-made.


Chrześniak Mii Wallace oraz Matka-Chrzestna wpadli dziś w twórczy szał, czego efektem jest zalążek dochodowego biznesu: przydomowa fabryka ręcznie robionych kartek. Jak już zatrudnimy marketingowca, z pewnością skoryguje na: hand-made (hędmejd), a zatem napawajmy się, póki czas, soczystością polszczyzny.


Prezentujemy jeden z efektów wytężonej pracy (cena wywoławcza 100$, oczywiście tylko   prawdziwie amerykańskich, jak Mia Wallace):

______________________________


Kartka okolicznościowa (Walentynkowa) "Walka"

awers 

i rewers:

Swoim zakupem wspierasz szczytny cel (jego kryptonim to ŚDM w RIO)!

___________________________________

Słuchamy w kółko Macieju dwóch piosenek z "Moonrise Kingdom" (połączenie Tarantino z realizmem magicznym):

Françoise Hardy - Le temps de l'amour (1964)

Cuckoo! By Benjamin Britten
http://www.youtube.com/watch?v=e5ZwTYSo-aw

A za oknem - jak to, co? Śnieg,

środa, 18 lipca 2012

Nie plujmy sobie w brodę (białe myszki/bałkańskie klimaty/Cafe Foyer/Kraków)

Tym razem promujemy wystawę obiecującego młodego artysty: wernisaż już w sobotę 27 lipca!


Jeśli przyjrzymy się historii sztuki tudzież handlu zauważymy powtarzającą się prawidłowość: nie doceniamy=nie kupujemy, a gdy już inni docenią=> przepłacamy. Nie popełniajmy błędu tylu pokoleń, które zwykły nie zauważać młodych artystów!

Z wernisażem wystawy zbiega się również początek innego ciekawego wydarzenia współorganizowanego przez krakowskie Cafe Foyer - Festiwal Bałkański, czyli warsztaty taneczne, kulinarne, kino pod chmurką, koncerty i imprezy! Mesecina!



niedziela, 8 lipca 2012

Gogol Bobol w ojczyźnie hamburgerów


"Hamburgers! The cornerstone of any nutritious breakfast" ("Hamburgery! Fundament pożywnego śniadania"; Pulp Fiction)


Tym razem zapraszam wszystkich miłych Czytelników do kontynuacji wirtualnych wuajaży za Atlantykiem, gdzie obiecujący młody inżynier, kolejna latorośl, nabywa amerykańskiego akcentu!


wtorek, 26 czerwca 2012

W czepku urodzona

Ja jednak jestem szczęściarą. Bo nie na każdego po powrocie do kraju czeka komitet powitalny, który o 4 nad ranem, ledwo trzymając się na nogach, kończy topić prawdziwy, polski, idealnie tłusty, doprawiony śliweczką i aromatyczny smalec!


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Polska wita (i dobrze wpływa na cerę)

Powracającą sewillijkę powitała polska reprezentacja



kojący domowy polski obiadek (zupa kalafiorowa i bigos z młodej kapusty)

liczne cumulusy


i mnogie całusy.

Niestety, wpływ cumulusów na Polaków utrudnia czasem komunikację międzyludzką:

N.I. (chcąc zakupić bilet na przejazd kolejką miejską) zwraca się uprzejmie do pobliskiego pana na ławeczce:
- Przepraszam, czy ma pan rozmienić 50 PLN?
Pan (nie zadając sobie trudu odwrócenia wzroku w stronę pytającej, tonem skrajnie zostawmniewspokoju):
- Nie!

N.I., przepłacając za bilet i coraz bardziej przygnębiona, na pytanie eleganckiej starszej pani:
- Przepraszam, ile jest stacji do Gdańska Głównego?
odpowiada zwięźle:
- Niestety, nie wiem.
Bo zdążyła się jej udzielić cumulusowatość.

Na szczęście, nie wszyscy się jej poddają!
Elegancka starsza pani przysiada się do N.I. i zagaja:
- Bo pani taka smutna.
N.I., uświadamia sobie, że to prawda. Łzy żalu nad samą sobą nabiegają jej do oczu i patrzy na elegancką panią z nadzieją. Pani chce pocieszyć:
- A nie ma co się martwić! Bo jest już udowodnione, empirycznie, przez uczonych, że jest we Wszechświecie MATERIA!. Jedni nazywają ją Bogiem, inni po prostu aktywną masą, ale grunt, że istnieje, i nie jesteśmy sami w kosmosie.
Tak bezpośrednie podejście zachwyca N.I. i skłania do zwierzeń.
- Wie pani, miło to słyszeć, bo właśnie przeżywam minideprechę powracającego emigranta, wczoraj przyleciałam z Hiszpanii, i ciężko na nowo odnaleźć się w rzeczywistości...
- Ależ proszę pani! Niech pani spojrzy przez okno! Rzeczywiście, te bloki szare i brzydkie, ale te polne kwiaty!
(rzeczywiście, kolej miejska mija w tej właśnie chwili kępkę kolorowych kwiatów na tle szarych bloków)
- Takich polnych kwiatów w Hiszpanii nie mają! Poza tym, to ich słońce fatalnie wpływa na cerę. Niech pani spojrzy, ja się przed słońcem przez całe życie chowałam, nie mówię, że zupełnie unikać, ale się specjalnie nie opalałam, i proszę spojrzeć, przyznam, że moja cera nie wygląda na moje lata!
(i pani prezentuje rzeczywiście bardzo gładkie lico, więc N.I. skwapliwie przytakuje, wspominając ze zgrozą wszystkie razy, kiedy mimo słusznych ostrzeżeń nie posmarowała się faktorem).

wtorek, 19 czerwca 2012